poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 15

Po spotkaniu z Panem Malikiem, wracamy z ojcem do domu. 
Mężczyzna jest bardzo przystojny. Był z nim również jego syn Leo, który jest równie urodziwy jak i ojciec. Dowiedziałam się też, że Zayn, tak ma na imię mężczyzna, od dawna jest przyjacielem mojego taty.
Kiedy samochód zatrzymuję się na wielkim podjeździe wysiadam z niego i kieruję się do domu. Kiedy tylko otwieram drzwi czuję zapach pieczonego kurczaka. Jestem taka głodna. 
Ściągam trampki i idę do kuchni, gdzie spotykam mamę w fartuchu i chłopaków.                                                                 
- Gdzie twój tata? - pyta kobieta kiedy mnie zauważa. Podchodzę do lodówki i wyciągam z niej jogurt.  
Nie odpowiadam, kiedy widzę jak ojciec wchodzi do wielkiej kuchni. 
- Hej kochanie. Jak w pracy? - pyta kobieta.
- Witaj kotku. - mężczyzna podchodzi do niej, przytula ją i całuje w usta.- Dziwnie spokojnie. Nie zgadniesz kto był dzisiaj u mnie, Zayn i Leo, nie wyobrażasz sobie jak ten chłopak wyrósł, kompletnie go nie poznałem. - wzdycha- A jak u ciebie, co dzisiaj robiłaś. - ściąga krawat i rozpina białą koszulę. 
- Dobrze, byłam u Gemmy w szpitalu. -opiera się o blat. 
- Ohh, co u niej i dziecka? - tata sprawdza coś w swoim iPhone i staję koło kobiety. 
- U Gemmy wszystko dobrze, z małą też dobrze - uśmiecha się.
- Umm... to dobrze. Chłopaki jak było na meczu? - ojciec zmienia temat, a mama spuszcza głowę i opuszcza kuchnie. Ojciec widząc to nawet nie reaguje tylko podchodzi do chłopaków siedzących przy wysepce. 
- Super. Wygraliśmy tato. - oznajmia Leah. 
- To świetnie, a jak były z wami ciocie? 
- Była tylko ciocia Eleanor, a ciocia Naya nie mogła bo musiała zająć się Tobym, ale za to wujek Niall zabrał Theo. - mówi Nelan, a ojciec kiwa głową. - A gdzie poszła mama? - chłopak spogląda na mnie, a ja wzruszam tylko ramionami. 
- Pewnie znowu płaczę - rzucam, a mężczyzna karci mnie wzrokiem.
- Zaraz wracam, nakryjcie do stołu. - mówi ostro i wychodzi z pomieszczenia.  
- Dlaczego niby mama ma płakać?- Leah poprawia się na wysokim stołku. 
- A co nie widzisz jak ojciec ją traktuje? - przewracam oczami. Wyciągam talerze z szafki i niosę je do jadalni. Będąc tam słyszę krzyki z góry. 
- Co ty wyprawiasz do cholery? - krzyczy ojciec, na co się wzdrygam. Mam chęć iść tam i wydrzeć się na niego, za to że krzyczy na mamę. No bo w końcu co ona mu zrobiła. Codziennie gotuje mu obiadki, sprząta, pomaga chłopakom w lekcjach, zaspokaja go. Skąd to wiem? Mam pokój obok ich i wszystko słyszę. Czasami mam wrażenie, jakby ojciec ją tam katował, a nie... no wiecie. 
- Codziennie beczysz, ile ty kobieto masz lat, naucz się w końcu że to mój dom i ja tutaj rządzę nie ty i dzieci. - krzyczy, słyszę płacz mamy.
Odstawiam talerze i wracam do kuchni. Chłopaki siedzą i nadal grają na swoich iPod'ach. Dobrze że nie słyszą co dzieje się tam, na górze. 
Kiedy wyciągam z szafki szklanki, do kuchni wchodzi mama ze spuszczoną głową, a za nią ojciec, w dresach i czarnej koszulce, musiał się przebrać. 
- Pozabierać wam te zabawki, myć ręce i do stołu już! - drze się na chłopaków. Ci za to tak wystraszeni odkładają urządzenia i biegną do łazienki. Spoglądam na niego, a nasze oczy się spotykają, jego oczy są czarne. I już wiem że jest wkurwiony na maksa. 
- A ty na co czekasz, biegiem! - warczy, szybko odwracam wzrok i spoglądam na mamę. 
- Mamo pomóc ci? -pytam,  kręci głową, nawet na mnie nie patrząc. 
- Powiedziałem coś! - ojciec łapie za moje ramie, tak mocno, że pisk wydobywa się z moich ust. Puszcza moje ramie i popycha w głąb jadalni, robi to tak mocno że prawie wpadam na wielki stół. 
Chłopaki siedzą już przy stole, na ich twarzach wymalowany jest strach i przerażenie. Nie dziwie się.
W końcu sama zajmuję miejsce naprzeciwko Leah i patrzę na chłopaków. 
- Teraz wiesz o co mi chodzi? - szepczę do Leah'a. Podnosi na mnie wzrok, ale od razu go spuszcza kiedy widzi ojca, zajmuje miejsce obok mnie na co się spinam. Zaraz dołącza do nas mama, która stawia danie na środku stołu. Zaczynamy jeść. 

Po kolacji ojciec każe nam iść do swoich pokoi, więc też tak robimy. Kiedy spoglądam na zegarek, który wskazuje godzinę 18:48 idę się umyć i wracam do pokoju. Ubieram się w szorty, koszulkę i biorę laptopa. Siadam na łóżku i włączam urządzenie, kiedy loguję się na TT, włączam muzykę i szukam jakiś film. 

Kiedy film kończy się, wyłączam laptopa i idę na dół. 
Nalewam sobie do szklanki wody i upijam łyk. Kiedy słyszę kroki w salonie, momentalnie krztuszę się wodą. Boję się że to ojciec, ale kiedy widzę moją mamę. Zapłakaną. Taa, w sumie to czego ja mogłam się spodziewać. 
- Mamo- szepcze i przytulam kobietę. - Nie płacz, nie przez niego, proszę - próbuję ją uspokoić, ale to nic nie daję. 
- Isabelle...twój ojciec mnie...uderzył - mówi nadal płacząc. 
Dupek.
- Mamo...- po chwili płaczę razem z nią. Jak on mój uderzyć własną żonę?! 

Rano budzę się, niewyspana, prawie przez całą noc siedziałam z mamą i ją uspokajałam. Gdy widzę że kobieta jeszcze śpi, tak spałam z mamą. Przecież nie mogłam pozwolić jej spać na kanapie, a co gorsza z tym psycholem. 
Kiedy wchodzę do kuchni momentalnie zamieram widząc tam ojca. 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ !

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 14


Przepraszam bardzo za poprzedni 14 rozdział, który dodałam. Miałam napisane dwie wersje rozdziału i dodałam złą. Przepraszam za mój błąd.  I jeszcze jedno wejdźcie w "Bohaterów", ponieważ zmieniło się "parę" rzeczy. :)




Isabelle

Ze snu wybiły mnie krzyki chłopaków, którzy jak zwykle nie umieli siedzieć cicho. Uch pieprzone bachory. 
Postanowiłam to zignorować i przykryłam głowę poduszką. 
Krzyki nasilały się z każdą chwilą, miałam wrażenie że są pod moimi drzwiami i chyba tak też było. 
- ODDAWAJ TO! - usłyszałam krzyk Leah'a szybko poderwałam się  z łóżka i podbiegłam do drzwi otwierając je na oścież, te małe gnojki stali na środku korytarza i się kłócili. Boże co za IDIOCI. 
- Spadajcie stąd, wypad drzeć się gdzie indziej!-krzyknęłam na co obaj spojrzeli na mnie równocześnie. 
- Tata powiedział że masz już wstać - odezwał się Nelan. 
- Pieprz się !- burknęłam i wróciłam do pokoju trzaskając drzwiami. 
Rzuciłam się na łóżko, ja pierdole przez tych debili już nie zasnę. 
- Kurwa - szepczę i wstaję z łóżka, stanęłam przed wielką szafą zastanawiając się co założyć. Wybieram szorty z wysokim stanem i miętowy top. 
Wychodzę z pokoju i idę do łazienki, biorę prysznic po czym owijam się w puchowy ręcznik. Po tym jak wysuszam włosy, ubieram się i maluje.
Kiedy opuszczam łazienkę kieruję się na dół, do kuchni. 
Tam zastaję rodziców pijących kawę i rozmawiających, o czymś na pewno bardzo "ciekawym".
- Wiesz może która jest godzina - odzywa się ojciec kiedy mnie zauważa
- Dwunasta ?- mówię obojętnie
- No właśnie, a co ja mówiłem o twoim wstawaniu w weekendy ?
- Wal się - mówię na tyle cicho aby ojciec nie usłyszał i na szczęście nie usłyszał. 
- Jutro wylatujemy do Los Angeles z chłopakami i ty oczywiście lecisz z nami - tym razem odzywa się moja matka. 
- Chyba śnicie, jutro Matt robi imprezę i ja na nią idę, więc zostaję w domu - mówię stanowczo
- Nigdzie nie idziesz, lecisz z nami. - po jego tonie można wyczuć że jest wkurzony.
- Ale...
- Powiedziałem coś, lecisz z nami i koniec, a teraz jedz i jedziemy!-krzyknął  
- Co?! Gdzie niby?! - spoglądam na ojca wściekła 
- Jedziesz ze mną do firmy, zobaczysz co to praca, a nie siedzisz cały dzień w domu i nic nie robisz, zamiast chociaż w czymś pomóc matce - mówi i kończy swoją kawę. - Masz piętnaście minut i widzę cię w samochodzie. - dodał i opuścił kuchnie.
- Dupek - sykam pod nosem i robię sobie płatki z mlekiem.
- Isabelle uważaj na słowa - karci mnie matka, kiedy siadam na przeciwko niej przy kuchennej wysepce. 
- Muszę tam jechać? -pytam spokojnie spoglądając na kobietę 
- Ojciec coś powiedział i nie denerwuj go proszę cię.
- Okej...
- Jesteś gotowa - do kuchni wszedł mój ojciec.
- Mhm- odłożyłam miseczkę i łyżkę do zmywarki i ruszyłam do wyjścia.  
- Pa kochanie, przyjedziemy koło popołudnia - powiedział i pocałował moją matkę 
- Harry nie naciskaj na nią, wiesz jaka ona jest, nauczy się - prosi 
- Zobaczę - szedł już do wyjścia - a Sus dzisiaj przyjadą chłopaki i zabiorą chłopaków na mecz - dodaje.
- Dobrze bawcie się dobrze, tylko się nie pogryźcie. Isabelle bądź grzeczna- śmieję się na co wywracam oczami. 
Wsiadamy z tatą do jego czarnego Range Rover'a i odjeżdżamy z piskiem opon. Siedzimy w kompletnej ciszy, którą przerywa mężczyzna. 
- Dzisiaj mam spotkanie, i daję ci wybór albo idziesz  ze mną, albo czytasz i podpisujesz papiery. - spogląda na mnie 
- Zależy jak długo będzie trwać to spotkanie ? - spoglądam na ojca
- Normalnie może trwać parę godzin, ale dzisiaj nie ma takiej potrzeby gdyż muszę omówić tylko jedną sprawę - mówi skupiając się na drodze
- Spotkanie - oznajmiam, mężczyzna parkuje przed firmą, wysiadamy z auta i kierujemy się w stronę wejścia, do wielkiego wieżowca. 
- Okej, wiesz gdzie jest mój gabinet - spogląda na mnie, a ja kiwam głową dając mu znak że wiem. - Idź do niego ja zaraz przyjdę, w środku masz laptopa tablet, telewizor co tam chcesz. - mówi i idzie w kierunku niskiej recepcjonistki. Wsiadam do windy i jadę na trzecie piętro, kiedy jestem na drugim piętrze winda się zatrzymuje i wsiada do niej wysoki mężczyzna, włosy ciemny blond, postawione do góry na żel, lekki zarost i niebieskie oczy. 
Wygląda na starszego ode mnie, gdzieś około trzydziestki. Stanął obok mnie uśmiechając się lekko. 
- Trzecie - szepcze i wciska guzik, winda znów ruszyła. 
- Pracujesz tutaj ? - spogląda na mnie 
- Nie, to firma mojego ojca, a pan? Pracuje tutaj ? - patrzę na niego z dołu 
- Tak, właściwie dopiero zaczynam - śmieję się 
- Mhm - kiwam głową 
- Aaron - wyciąga w moja stronę rękę 
- Isabelle, ale mówią mi Bella - ściskam jego dłoń lekko nią potrząsając.
- Miło mi Cię poznać Bello- uśmiecha się słodko 
- Wzajemnie - odwzajemniam gest, kiedy tylko winda się zatrzymuję wysiadam z niej i idę w stronę gabinetu ojca. Przed tym żegnając się z Aaron'em. 
Kiedy jestem pod wielkimi drzwiami zauważam sekretarkę w kusej czarnej sukience. Wcześniej jej tutaj nie widziałam. 
- Szefa nie ma - mówi ostro, mierząc mnie wzrokiem. 
- Jest, zaraz tu będzie - mówię i otwieram drzwi, ale czynność przerywa mi kobieta. 
- Nie możesz tam wejść, to gabinet szefa - podchodzi do mnie 
- Ta i mojego ojca - burczę i wchodzę do pomieszczenia trzaskając drzwiami. 
Rozsiadam się na wielkiej białej, skórzanej kanapie i włączam wielki plazmowy telewizor wiszący na ścianie. 
Czarnym pilotem włączam program muzyczny i podgłaśniam trochę. Akurat leci nowa piosenka Avici "Addicted to You".
Po jakimś czasie do pomieszczenia wszedł mój ojciec, ubrany w garnitur, w jednej ręce miał swoją czarną skórzaną teczkę, a w drugiej tego samego koloru segregator. Zgaduje że są to jakieś ważne dokumenty.
Podszedł do swojego wielkiego biurka i odłożył na nie torbę razem z segregatorem.
Ściągnął marynarkę i odwiesił na oparcie fotela. Usiadł za biurkiem i spojrzał na mnie.
- Możesz trochę ściszyć ?- kiwam głową i ściszam. 
Ojciec grzebie coś w laptopie, a ja myślę o jedzeniu. Siedzę tutaj od dwóch godzin i umieram z głodu. 
- Jeśli jesteś głodna możesz iść do bufetu - mówi jakby czytał mi  w myślach. 
- Ohh tak, umieram z głodu idziesz ze mną ? - pytam kiedy staję przed jego biurkiem. 

- Taa, prawdę mówiąc myślałem że będziesz chciała iść sama. - mówi ledwo słyszalnie uśmiechając się - Oj kto by nie zjadł ze swoim staruszkiem lunchu - śmieję się 
- Bez przesady mam dopiero 36 lat - poważnieje 
- Dobra już dobra, to idziesz staruszku - staram się nie śmiać.
- Jeszcze raz! - każe palcem 
- Przepraszam - spuściłam głowę, ja tylko chciałam pożartować. 
Kiedy tylko wyszliśmy z gabinetu mój wzrok powędrował na sekretarkę. Gdy tylko widzi mojego ojca szybko poprawia włosy 
i przybiera "słodki" uśmiech. 
- Niedługo ma pojawić się Malik, kiedy już będzie masz dać mi znać. Teraz idziemy na lunch. - powiedział surowo.
- Dobrze panie Styles- mówi słodziutkim głosem na co wywracam oczami. 
- Dziwka - mówię kiedy jesteśmy w windzie. 
- Bello - ostrzega ojciec
- Tato, nie widzisz co ona robi. I jeszcze jest na tyle bezczelna żeby cię podrywać, a wie że masz żonę i trójkę dzieci. Boże widzisz a nie grzmisz. - wzdycham
- Mam ją gdzieś, bo mam twoją matkę. 
- Dlaczego jej nie zwolnisz? 
- Bo jest dobra w tym co robi. 
I tak, mnie też irytuje, czasami mam jej dość, ale nie mogę zawracać sobie nią głowy, bo mam ważniejsze sprawy na głowie. -oznajmia, a ja kiwam głową. 



CZYTASZ = KOMENTUJESZ !

Pozdrawiam ! xx